Czy kibic jest potrzebny na stadionie? Czy kibica stać, by pójść na żużel? Jak zmieniło się podejście klubów i zawodników do kibica?
Od dawna zastanawiam się, czy kibic na stadionie jest jeszcze potrzebny. Tak naprawdę niby dalej wpływy z biletów powinny być znaczącym zastrzykiem dla klubu. Jednak z rozmów z prezesami (niestety jak zawsze chcą pozostać anonimowi) wnioskuję, że czasami kibice są traktowani jak intruzi. Niektórzy prezesi powiedzieli wprost, że czym więcej kibiców, tym większe wydatki na ochronę. W dzisiejszym żużlu, przy dzisiejszych wpływach z telewizji oraz od sponsorów, wpływy z biletów są naprawdę ważne, ale w dużo mniejszym stopniu niż kiedyś. Dostępność zawodników dla mediów jest dokładnie w takim samym odwrocie.
Więź z kibicami?
Pamiętam jak na początku lat 90-tych na starym stadionie Apatora na pierwszym łuku prężnie działał fanklub. Nie byłem w nim bezpośrednio. Bardzo często jednak pomagałem organizować spotkania z zawodnikami w znanym Speedway Pubie na terenie stadionu. Wtedy żaden, powtarzam żaden z zawodników nie odmawiał spotkania z kibicami. Zawodników z kibicami łączyła więź. Pamiętam że na te spotkania zawsze spóźniał się Mirek Kowalik i na niego trzeba było czekać. Jednak zawsze dzwonił przepraszał i przybywał. Mirek – przy tej okazji pozdrawiam.
Dzisiaj niestety kibic po meczu nie ma praktycznie żadnej szansy dojść do zawodnika, ponieważ są oni odizolowani. Osobna historia to wywiady dla dziennikarzy. Jak pisałem, kiedyś zawodnicy byli chętni, teraz jest zgoła inaczej. We wszystkim rządzi niestety telewizja. Zawodnicy, mimo że niechętnie, to tam idą do wywiadu, bo zobowiązuje ich do tego umowa. Lepiej to wygląda po meczu, odkąd zrobiono strefę dla mediów. Tu się sytuacja poprawiła, bowiem ktoś „musi” przyjść. Kiedyś jak trzeba było po meczu podejść bezpośrednio do boksu zawodnika, zwykle było „nie rozmawiam”. Winę po części ponoszą sami dziennikarze. Niestety sporo, zwłaszcza młodych, dziennikarzy pisze bzdury. Piszą tylko dlatego, żeby dostać akredytację i za darmo obejrzeć mecz. To też potem skłania zawodników do odmowy wywiadów, niestety.
O sytuacji z dziennikarzami całkiem niedawno w prywatnej rozmowie powiedział mi obecny manager Abramczyk Polonii Tomek Bajerski. – Poziom dziennikarstwa osiągnął dno. Kiedyś samemu z uśmiechem udzielałem wywiadów, zresztą teraz tez staram się nie odmawiać. Jednak niektórzy piszą takie bzdury, że już nawet ja zwracam uwagę komu udzielam wywiadu. Oczywiście każdy trener czy zawodnik jak ma „swojego” dziennikarza, którego zna, to nie musi prosić nawet o autoryzację bo wiem, że nie napisze czegoś, czego ja nie powiedziałem – podsumował „Bajer”.
Czy rodziny stać na żużel?
Wracając do kibiców. Czy stać dzisiaj żużlową standardową rodzinę, powiedzmy 2+2, na pójście na mecz? Na wielu stadionach zrezygnowano niestety z biletów rodzinnych, nad czym ubolewam. Dotyczy to również klubu z Torunia. Tam strefa zielona była przeznaczona dla rodzin. Odkąd nie ma biletów rodzinnych, ta strefa świeci pustkami. Tak jest na wielu stadionach. Po prostu, mówiąc brzydko, rodziny zostały ze stadionu wyrzucone. Pytanie czy wrócą? Uśredniając ceny biletów na polskich stadionach, to bilet normalny kosztuje 50-60 złotych. Więc dorośli płacą 100-120 złotych. Do tego dwójka dzieci na bilety ulgowe 35-40 złotych. Oczywiście trzeba doliczyć dojazd na stadion i ewentualnie kupno czegoś do jedzenia czy picia, ponieważ na zdecydowanej większości stadionów nie można nic wnieść. Koszt ogólny jednej takiej „imprezy” dla czteroosobowej rodziny wynosi około 300 złotych. Dużo to czy mało? Ja uważam, że bardzo dużo.
Podsumowując – dzisiaj żużel to interes dla tylko kliku podmiotów. Mam na myśli kluby oraz telewizje. To są naczynia powiązane. Do tego sponsorzy, którzy się reklamują, nie zawsze dając duże kwoty. Interes mają też organizatorzy imprez indywidualnych. Zawodnicy też z tego żużlowego tortu biorą sporo. Jak więc widać, kibic jest chyba na samym końcu…
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!