W minioną niedzielę Arged Malesa Ostrów Wielkopolski rozpoczęła fazę ćwierćfinałową. Pierwszy mecz odjechali w Rybniku, lecz ich problemy zaczęły się na długo przed spotkaniem.
W ostatnim meczu rundy zasadniczej doszło bowiem do koszmarnie wyglądającego upadku z udziałem dwójki zawodników Ostrovii – Olivera Berntzona i Francisa Gustsa. Obaj wyszli co prawda z niego bez poważniejszych urazów, lecz do samego końca warzyły się losy ich udziału w Rybniku. Szwed co prawda miał jeszcze jeden bieg podczas sobotniego Grand Prix Challenge, zaś Łotysz do meczu podszedł z marszu. To właśnie punktów tej dwójki zabrakło do poprawy wyniku.
– Jeszcze dwa dni przed meczem nie było pewne, czy będziemy mieli kompletny skład. Widać było po dyspozycji Francisa i Olivera, że ledwo siedzą na motocyklach. Tutaj jest cała sprawa pogrzebana. Po prostu byliśmy bez dwóch podstawowych zawodników – powiedział po zakończeniu meczu Mariusz Staszewski.
Juniorzy jadą swoje
Tor także nie pomagał obolałym zawodnikom, gdyż pojawiły się na nim dziury. Próbował z nimi coś zrobić komisarz i stąd mieliśmy większą ilość przerw na kosmetykę toru. Dodatkowo swoje zrobił też upał. Nieco mniej punktów niż do tego przyzwyczaili zrobili też Sebastian Szostak i Jakub Krawczyk, wobec czego rybniczanie zdołali uzyskać dwunastopunktową przewagę przed meczem rewanżowym.
– Myślę, że tor był bardzo dobry, taki jak się spodziewaliśmy. Tutaj nie ma co narzekać. Liczyliśmy jednak na to, że może chociaż jeden z tej dwójki pojedzie. Stało się natomiast tak, jak się stało. Nie za każdym razem nadrobimy wszystko juniorami, więc juniorzy swoje zrobili, ale nie zrobili tego ponad stan – dodał w rozmowie z naszym portalem.
Zwrócił też uwagę na młodzież ROW-u, która, chociaż dwukrotnie pokonała zawodników Ostrovii, to łącznie przy ich nazwiskach zapisaliśmy trzy punkty. Staszewski skłania się jednak do tego, by nie krytykować młodzieżowców Ostrovii, bo to nie oni są liderami. Swoje zrobili natomiast Grzegorz Walasek i Matias Nielsen, którzy zdobyli cztery z pięciu „trójek” po stronie gości.
– Gdyby rybniccy juniorzy robili 8+2 to by byli wszyscy zadowoleni. Nie ma co krytykować juniorów, nie za każdym razem będą robić po 10 punktów. Myślę, że Grzegorz i Matias pojechali swoje, to co powinni, ale przy braku dwóch podstawowych seniorów ciężko jest myśleć o wygraniu meczu na wyjeździe – zaznaczył.
Co z Musielakiem?
Na domiar złego w czternastym biegu dość nieprzyjemny upadek zanotował Tobiasz Musielak. Jan Kvěch podjechał go na wyjściu z pierwszego wirażu, a Polak uderzył w bandę i przekoziołkował na nawierzchnię rybnickiego toru. Po krótkiej chwili spędzonej na torze zdołał jednak wstać i wrócił do parku maszyn o własnych siłach. Jak przekazał nam szkoleniowiec Ostrovii jest on dość mocno poobijany.
– Jest bardzo mocno poobijany. No chyba taka tradycja, że na play offy zawsze coś się u nas dzieje – zakończył Mariusz Staszewski.
-> Zarejestruj się i sprawdź szczegóły oferty na żużel!
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!