Adrian Gała dokonał odpowiednich wzmocnień w swoim żużlowym sprzęcie. Zawodnik PSŻ-u Poznań nie ukrywa, że ostatnie dwa lata były przesiąknięte pechowymi momentami.
Adrian Gała to odpowiedni przykład żużlowca, który odnalazł się w żużlu jako senior. Młodzieżowy okres startów syna Stanisława nie należy do wybitnych. Wraz z zakończeniem wieku młodzieżowca, „Henio” powrócił do Gniezna po przygodzie w barwach Betard Sparty Wrocław. Wychowanek stał się ulubieńcem miejscowej publiczności. – Dobrze zrobił mi powrót do Gniezna. Mogłem się rozwijać pod okiem Rafaela Wojciechowskiego, przez co wróciłem na dobre tory – mówi zawodnik PSŻ-u Poznań w programie Radia Poznań. – Wiem, że mam dużo braków, które mogę udoskonalać. Cały czas skupiam się na pracy. Każdy rok stawał się lepszym w moim wykonaniu. Dla mnie liczy się ciężka praca.
Gała ufa działaczom
Początkowo Gała miał startować dla Zdunek Wybrzeża Gdańsk. Jak się okazało, zawodnik zerwał porozumienie z klubem, dołączając do Rasmusa Jensena oraz Timo Lahtiego. Nie trzeba było długo czekać, aby poznać nowego pracodawcę gnieźnianina. Jakub Kozaczyk przekonał go do zostania zawodnikiem poznańskiego PSŻ-u. Okazuje się, że Adrian ma spore zaufanie do działaczy beniaminka 1. Ligi Żużlowej. – Myślę, że tutaj działacze byli konkretni. Przede wszystkim znam tych ludzi. Wiem, że mogę im ufać – zdradza. – Szanuje ich za to, co robią. Jest to grupa bardzo zapalonych ludzi, która po prostu chce coś zrobić w Poznaniu. Bardzo podoba mi się ten projekt. My, jako drużyna, chcemy odwdzięczyć się dobrym wynikiem na torze. Ode mnie oczekuje się dobrego wyniku i jestem na to gotowy.
Pechowe lata
Oczywiście Gała ma za sobą ciężkie dwa lata. Żużlowiec, przede wszystkim na torze, spisywał się z różnym szczęściem. W momencie, kiedy Adrian rzeczywiście wracał na odpowiedni poziom, przychodziły poważne wypadki. Wpierw w Piotrem Protasiewiczem, kiedy to obaj walczyli podczas ćwierćfinałów IMP w Bydgoszczy. Były zawodnik Startu doznał urazu podczas spotkania w Gnieźnie, kiedy to Wybrzeże przyjechało do Pierwszej Stolicy na rewanżowe spotkanie w fazie zasadniczej. – Ostatnie dwa lata były strasznie pechowe. Kiedy byłem w dobrej formie, przychodził gong i musiałem pauzować. Mogłem liczyć na wsparcie rodziny oraz sponsorów. Przed wypadkiem w Gnieźnie, miałem dobrą serie sześciu meczów. Moja średnia szła do góry, podobnie jak w sezonie w Bydgoszczy. Było i minęło. Wracam do Wielkopolski. To są moje szczęśliwe rejony – mówi.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!