Przemysław Pawlicki po raz pierwszy w swojej seniorskiej karierze nie będzie występował w PGE Ekstralidze. Ostatnie trzy sezony spędzone w Grudziądzu były w jego wykonaniu dość słabe, więc zawodnik zdecydował się na zejście ligę niżej. Wychowanek Unii Leszno związał się z Stelmet Falubazem Zielona Góra.
Przemysław Pawlicki to z pewnością postać dobrze znana w świecie żużla. Starszy z leszczyńskich braci w przeszłości zdobywał z reprezentacją Polski medal Drużynowych Mistrzostw Świata. Był także stałym uczestnikiem cyklu Grand Prix. Na krajowym podwórku dwukrotnie zwyciężał w finale Złotego Kasku i może pochwalić się dwoma srebrnymi krążkami Indywidualnych Mistrzostw Polski. Jednak ostatnie kilka lat nie było dla Pawlickiego wyjątkowo udane. Zwłaszcza rok 2020, kiedy to był najgorszym sklasyfikowanym seniorem w PGE Ekstralidze. Wychowanek Fogo Unii Leszno zdołał podnieść się po fatalnym sezonie, ale nie wrócił już do poprzedniej dobrej dyspozycji. Ekstraligowe rozgrywki w 2022 roku zakończył ze średnią 1,59 punktu na bieg. Wobec tego grudziądzanie zdecydowali się zakończyć współpracę z Pawlickim.
Dłuższy pobyt w lubuskim?
Ten zdecydował się na jazdę w Stelmet Falubazie Zielona Góra. Jak sam przyznaje, nie traktuje pobytu w Grodzie Bachusa jak jednorazową przygodę. – Chciałbym zostać w Zielonej Górze na dłużej. Jeśli decyduje się na zmianę barw to patrzę w przyszłość. Nie jest to decyzja podejmowana na jeden rok. Jeśli się sprawdzę i klub będzie chciał, żebym został to mam nadzieję, że spędzę tu kilka lat – powiedział klubowym mediom Pawlicki. – Zielona Góra mi się podoba, lubię tutejszy stadion, geometrię toru. Na razie miałem okazję być tutaj tylko kilka razy, ale już mogę stwierdzić, że podoba mi się to miasto. Jest dość podobne do Leszna, więc czuję się tu dobrze – dodał.
Nowa rzeczywistość
Będzie to pierwszy sezon Pawlickiego na zapleczu PGE Ekstraligi. Znamy już przykłady zawodników, którzy po zejściu z najwyższej klasy rozgrywkowej do eWinner 1. Ligi Żużlowej nie sprostali oczekiwaniom. Takim zawodnikiem był choćby Matej Žagar. Możliwe, że powodem tego jest nieznajomość pierwszoligowych torów. – Nie myślę o tym czy tory są dla mnie nowe czy nie. Niemal całą karierę spędziłem w Ekstralidze więc tamte tory znam lepiej. Jednak przy okazji na przykład eliminacji IMP czy Złotego Kasku czasami jeździłem na torach pierwszoligowych. Nie miałem wtedy problemu, żeby się do nich dopasować – mówi pełen wiary w siebie Pawlicki.
Atmosfera nie będzie problemem
Żeby odnieść sukces nie wystarczą tylko świetni zawodnicy. Wielokrotnie byliśmy świadkami porażek dream teamów. Dobra atmosfera w zespole jest równie ważna. Mimo zmiany otoczenia Pawlicki jest spokojny o ducha zespołu. – Mam dobre relacje z kolegami z drużyny. W tym sezonie jeździłem razem z Rohanem Tungatem i Krzysztofem Buczkowskim w Szwecji w Masarnie Avesta. Z Krzysztofem jeździłem też w GKM-ie Grudziądz. Z Rasmusem Jensenem jeszcze nie miałem okazji razem startować, ale poznaliśmy się na prezentacji zespołu i myślę, że zbuduje z nim dobrą relację i fajną atmosferę w zespole – zakończył.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!