Dystans dwóch tysięcy kilometrów w ciągu około 14 godzin. Taka podróż będzie czekała tych uczestników Grand Prix Challenge w Glasgow, którzy będą jechali w ćwierćfinale PGE Ekstraligi o 14:00. Głupota czy niedopatrzenie ze strony władz PGE Ekstraligi?
Ogromna odległość, krótki odstęp czasu
W sobotę 20 sierpnia w godzinach wieczornych odbędzie się Grand Prix Challenge. W imprezie wystartuje aż 8 zawodników, którzy będą jechać w fazie play-off PGE Ekstraligi. Na pierwszy rzut oka nie ma w tym nic złego. Mimo wiedzy o terminie GP Challenge, władze PGE Ekstraligi zdecydowały, że pierwszy mecz ćwierćfinałowy odbędzie się dzień później… o 14:00. Trasa ze stadionu Glasgow Tigers na Stadion Olimpijski we Wrocławiu wynosi niewiele ponad 2 tysiące kilometrów. Pokonanie jej samochodem zajmie 21 godzin. Wrocław jest jednak najbliższym Glasgow miastem, w którym odbędzie się wtedy mecz. Dalej leżą Toruń i Leszno.
„To szaleństwo!”
Taka duża odległość wyklucza więc transport kołowy. Z tego powodu uczestnicy Grand Prix Challenge będą musieli zadecydować czy najlepszy sprzęt zabrać do Szkocji czy zostawić na mecz w Polsce. Jednym z żużlowców, którzy będą się ścigać w Glasgow, jest Oliver Berntzon. – Dla mnie to szaleństwo, żeby ustawiać dwie imprezy oddalone od siebie o 2 tysiące kilometrów w ciągu kilkunastu godzin – grzmi Szwed.
– Ja nie będę jechał wtedy w Polsce, ale mam zawody we wtorek w Szwecji. Nawet dla mnie dotarcie do Hallstavik na czas będzie sporym wyzwaniem. Jest to bardzo długa podróż, czeka mnie przeprawa promem. Ciężko mi sobie wyobrazić co zrobią zawodnicy, którzy w niedzielę w południe będą musieli być w Polsce. W trakcie sezonu, kiedy jeździmy w Ekstralidze i w szwedzkiej Bauhaus-Ligan takie imprezy muszą być na kontynencie. Jeśli mają być organizowane na wyspach, to musi być to w późniejszej części sezonu. To co ja myślę nie ma jednak dużego znaczenia. Musimy sobie jakoś poradzić, ale cała ta sytuacja jest skandaliczna – zakończył Berntzon.
Ktoś będzie pokrzywdzony
W Glasgow wystartują zawodnicy, którzy reprezentują 5 z 6 drużyn jadących o medale PGE Ekstraligi. Jedynie zielona-energia.com Włókniarz nie ma żadnego reprezentanta w tegorocznym Grand Prix Challenge. Oznacza to, że niezależnie które spotkanie zostanie zaplanowane na 14:00, i tak będzie groziło, że któryś z zawodników może nie zdążyć na pierwszy bieg. Przypomina się sytuacja z 2012 roku, kiedy to Greg Hancock nie zdążył dojechać na mecz półfinałowy do Torunia. Sędzia Piotr Lis przyznał wtedy walkowera przeciwko Unii Tarnów, jak się później okazało niesłusznie.
Lista zawodników startujących w Grand Prix Challenge i jeżdżących w play-off PGE Ekstraligi:
Motor Lublin: Dominik Kubera
Moje Bermudy Stal Gorzów: Martin Vaculík, Szymon Woźniak, Anders Thomsen
For Nature Solutions Apator Toruń: Jack Holder, Robert Lambert
Fogo Unia Leszno: David Bellego
Betard Sparta Wrocław: Daniel Bewley
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!