Za Aforti Startem Gniezno mecz wyjazdowy na trudnym terenie w Landshut. Ekipa z pierwszej stolicy Polski nie podołała wyzwaniu i przegrała na Bawarii. Jednym z tych, którzy lepiej punktowali był Oskar Fajfer. Zobaczcie, co powiedział nam po zawodach.
12 punktów, ale niedosyt jest
Oskar Fajfer może być zadowolony ze swojego występu. Nie pomogło to jednak zespołowi z Gniezna w odniesieniu dobrego wyniku drużynowego w Landshut. Jak zawodnik ocenił swój debiut na One-Solar Arenie?
– Jechałem tutaj pierwszy raz. Tak naprawdę totalnie „z marszu”. Początek meczu to dla mnie kompletna katastrofa. Myślałem, że jednostka którą użyłem w pierwszym starcie będzie dobra, natomiast okazała się naprawdę bardzo słaba. „W ciemno” zmieniliśmy motocykl i okazał się dobry. W ostatnim biegu postawiłem wszystko na jedną kartę. Ciężko było optymalnie wyjechać spod taśmy z innego pola, niż z czwartego. Odrobinę mi zabrakło, abym wypchnął nieco Berge. Musiałem mocno „wykontrować” i skorzystał z tego Kim Nilsson. Otworzyły im się drzwi i pojechali na pięć – jeden.
Kontuzja i jej skutki
Podczas jednego z ćwierćfinałów IMP rozgrywanych na początku maja, Oskar nabawił się feralnej kontuzji. Złamanie obojczyka było na tyle skomplikowane, że potrzebna była operacja i zespolenie kości za pomocą blach. Na tor wrócił szybko, bo jeszcze pod koniec tego samego miesiąca. Jak czuje się teraz?
– Ciężko mi jest wrócić w stu procentach do formy takiej, jaka była u mnie na początku sezonu. Nie mówię, że boli mnie nadal obojczyk, natomiast wszystko musi się zgrać w jedną całość. Mam stracone cztery tygodnie, a teraz doszły ogromne upały i nagle puszczono mnie – można powiedzieć – na głęboką wodę. Przeżyłem lekki szok, bo wróciłem i zacząłem się męczyć na torze. Nie tylko pod kątem kondycyjnym, ale i sprzętowym. Brakło tych regulacji. Potrzebuję więcej jazdy. Cieszę się, że będzie trochę meczów w Szwecji – dodał Fajfer.
ROZMAWIAŁ ŁUKASZ NOGALSKI.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!