Niby nie ma sezonu, a karuzela żużlowa kręci się aż za szybko. Ledwie ochłonęliśmy po debacie na temat tego, czy Bartosz Zmarzlik jest zupą pomidorową i czy jeśli nie podoba się wszystkim, to ma prawo być sportowcem roku, a tu już wyskoczyła historia Maksyma Drabika i jego kroplówki.