Niespełna dwa tygodnie pozostały do rozpoczęcia Indywidualnych Mistrzostw Europy, które zaplanowane są w reaktywowanym ośrodku w Polsce, czyli w Sanoku. Jednym z dwóch reprezentantów Szwecji na te zawody będzie Jimmy Olsén, zawodnik powracający do rywalizacji po trzyletniej przerwie.
Nasz dzisiejszy rozmówca to niewątpliwie jedna z dawnych nadziei szwedzkiego ice speedwaya. W sporcie zdominowanym przez doświadczonych zawodników, już z wieku piętnastu lat wystąpił w finale indywidualnych mistrzostw kraju, rozegranym w 2012 roku w Eskilstunie. Pięć sezonów później awansował do cyklu Grand Prix, jednak kontuzja, jaka przydarzyła mu się w trakcie rywalizacji, wykluczyła go z dalszych rund. W czempionacie globu powalczył również w kolejnym roku, plasując się ostatecznie na dziesiątej pozycji.
Kariera Jimmy Olséna nabierała tempa. W 2019 roku stanął na trzecim stopniu podium w finale IM Szwecji. Niestety jeszcze w tym samym sezonie zaprzepaścił idące do przodu osiągi. W marcowym finale Nordyckim w Bollnäs, po zakończeniu zawodów przeprowadzono u niego test na obecność narkotyków. U 23-letniego wówczas rajdera stwierdzono wynik pozytywny, w krwi wykryto THC. Jimmy został zawieszony. W trakcie odbywania przerwy, pracował jako mechanik swoich kolegów.
W miniony weekend powrócił do ścigania po trzyletniej pauzie. Olsén nadal prezentuje się bardzo pewnie, w sobotę stanął na drugim stopniu podium pucharu Szwecji, a dzień później ukończył zawody na trzecim miejscu. Kolejnym wyzwaniem będą zaś mistrzostwa Europy, które czekają nas w Sanoku i Tomaszowie Mazowieckim. Zapraszamy do przeczytania wywiadu z reprezentantem Szwecji!
Damian Kuczyński (speedwaynews.pl): – Jimmy, słyszałem, że to właśnie ty powalczysz w zbliżającym się turnieju w Sanoku.
Jimmy Olsén (reprezentant Szwecji w ice speedwayu, zawodnik Strömsunds MC): – Tak, potwierdzam. Zgłosiłem chęć startu i zostałem wyznaczony do jazdy w Indywidualnych Mistrzostwach Europy w Sanoku, jak i również tej drugiej miejscowości, która jest trudna do wymówienia (śmiech).
– Jak się domyślam, będzie to twój pierwszy start w turnieju rozgrywanym w Polsce?
– Dokładnie, będzie to mój pierwszy występ w zawodach w Polsce. Co prawda bywałem już u was w kraju, ale do tej pory tylko w charakterze mechanika.
– Nie będzie to jednak pierwszy start w mistrzostwach Europy. Masz już w tych rozgrywkach jeden dość spory sukces.
– Zdecydowanie moje największe osiągnięcie do tej pory to zdobycie brązowego medalu w Indywidualnych Mistrzostwach Europy w roku 2014. Zawody odbywały się wówczas w Kamieńsku Uralskim, w Rosji.
Jimmy Olsén (kask czerwony) podczas rywalizacji z Matti Isoaho w ubiegły weekend w Gävle
– No więc jakie cele stawiasz sobie na te nadchodzące imprezy?
– Najbardziej chciałbym znaleźć się finalnie w pierwszej trójce. Tak naprawdę zdarzyć się może wszystko. Jak wiesz, nie jeździłem w ogóle przez trzy lata. Nie jestem więc przygotowany na tyle, by móc zapewnić, że mój występ będzie taki, jakbym tego zapragnął. Zrobię jednak wszystko, co mogę, aby pokazać się z jak najlepszej strony.
– Właśnie. Powiedz, jak to jest powrócić do ice speedwaya po trzyletnim rozbracie z jazdą po lodzie?
– To bardzo trudne wrócić do dobrej dyspozycji po takiej przerwie. Jest to na pewno krzywdzące i demotywujące, by zrobić pauzę w momencie, gdy byłem przyzwyczajony do dobrej jazdy…
– A jak to się w ogóle u ciebie zaczęło? Startujesz razem ze swoim tatą (Hansem-Olofem Olsénem), więc domyślam się, że to on zaszczepił u ciebie miłość do tej dyscypliny?
– Mój tato jeździł na ice speedwayu już wcześniej, jeszcze zanim urodziłem się ja. W momencie gdy miałem trzynaście lat, posadził mnie na motocyklu i wówczas wszystko się zaczęło, to co trwa do dziś dzień.
– Ice racing uchodzi za bardzo niebezpieczny sport. Jakie jest twoje zdanie w tej kwestii, jako zawodnika, który czynnie to uprawia?
– Hmm, no trochę z pewnością jest niebezpieczny. Jeśli chodzi o mnie, to miałem już złamany bark i ramię. Zdarzały się również rozcięcia skóry… Ale… czy jest to aż tak bardzo niebezpieczne, jak się wydaje? Myślę, że większe ryzyko niesie za sobą jazda po rosyjskich drogach! (śmiech)
– No ale przecież nie bez powodu nazywa się was „gladiatorami”!
– Głównym elementem, który w mojej opinii powoduje całe niebezpieczeństwo są te nasze kolce w oponach. Jeśli weźmiesz natomiast pod uwagę ilość wypadków, to więcej zdarza się ich jednak w klasycznym speedwayu, aniżeli u nas na lodzie.
– Da się „wyżyć” z uprawiania ice speedwaya?
– Jest to możliwe, ale żeby zarabiać z tego, musisz mieć dobre układy ze sponsorami. Muszą wspierać cię duże firmy, abyś mógł cieszyć się jakimiś funduszami. A jest o to naprawdę bardzo trudno.
– Wracając jeszcze do Polski. Miałeś już okazję ścigać się na podobnym torze, jaki czeka cię teraz w Sanoku?
– Miałem już okazję ścigać się na podobnym owalu służącym na co dzień do łyżwiarstwa. Brałem udział kilka razy w zawodach w Heerenveen. Nadal nie jest to jednak zbyt duże doświadczenie.
– A masz jakiś swój ulubiony tor?
– Ciężko powiedzieć. Na pewno bardzo lubię ścigać się na krótkich torach. Zdecydowanie lepiej wychodzi mi tam uzyskiwanie dobrych rezultatów. Chyba najbardziej przypadł mi do gustu owal w Gavle.
– Wielu zawodników podkreśla, że właśnie na tych naturalnych torach, ściganie jest zdecydowanie lepsze. Czy Ty podzielasz taką opinię?
– Do jazdy na sztucznych, potrzebne jest dobre przygotowanie. Kiedy jeździliśmy w Heerenveen, mieliśmy tylko trening i zaraz po tym zawody. Na takich torach łatwiej robią się dziury i koleiny, to jest największa bolączka. Najlepiej ściga się wtedy, gdy na zewnątrz jest w miarę ciepło, wtedy lód staje się bardziej miękki, co sprzyja naprawdę dobrej i wygodnej jeździe.
Źródło: inf. własna
Przypomnijmy, że zawody w Sanoku odbędą się już 19 lutego. Dzień po nich odbędzie się jeszcze turniej towarzyski o puchar burmistrza, z udziałem najlepszej jedenastki mistrzostw Europy. Cały czas można nabywać bilety na te wydarzenia. Znaleźć je można poniżej, klikając w baner:
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!