Przed nami wielkie wydarzenie dla polskiego ice speedwaya. 4 grudnia w Tomaszowie Mazowieckim specjaliści od lodowej odmiany żużla, powalczą o Indywidualne Mistrzostwo Europy. Wśród nich jest nasz reprezentant - Michał Knapp. Zapraszamy do przeczytania wywiadu, w którym zawodnik nawiązuje również do startu w eliminacjach do... Grand Prix!
Damian Kuczyński (speedwaynews.pl): – Michał, w poprzednim sezonie zająłeś trzynastą lokatę podczas pierwszych mistrzostw Europy rozgrywanych w Tomaszowie Mazowieckim. Zacznijmy więc od tego, co sobie stawiasz za cel w tym roku?
Michał Knapp (reprezentant Polski w ice speedwayu): – Podobnie, jak w ubiegłym roku, ja sam od siebie zbyt dużo nie oczekuję. Chodzi mi o to, że nie stawiam sobie jakiegoś wysokiego pułapu do osiągnięcia. Jedyne, co bym chciał zrobić, to poprawić ten wynik z zeszłego sezonu. Jeśli uda się zakończyć zmagania w pierwszej dziesiątce, to będzie naprawdę fantastycznie. Jeżeli coś jeszcze wyżej zdołam wywalczyć, to będzie już w ogóle rewelacja dla mnie.
– Co możesz powiedzieć o swoim nastawieniu psychicznym? Wiadomo, że każde takie zawody, to ogromne ryzyko, a do turnieju większość zawodników przystąpi tak naprawdę „z marszu”, jako do pierwszej imprezy sezonu.
– Do zawodów jeszcze niecałe dwa tygodnie. Chyba nie biorę jeszcze tego aż tak bardzo do siebie. Na razie jest takie dosyć bojowe i agresywne nastawienie. Mam nadzieję, że takie utrzyma się do końca i z taką „bombą” wpadniemy na zawody i będziemy mogli powalczyć o jak najlepszy wynik.
– A jak kwestia twojego stanu zdrowia? Pamiętamy, że na treningach, które odbywałeś zeszłej zimy, przytrafiła ci się pechowa kontuzja…
– Kość się zrosła. Na szczęście wszystko było dobrze „poskładane”. „Druty” mam też już usunięte. Ten obojczyk nadal daje się we znaki, gdy wykonuję pełny zakres ruchu, ale zobaczymy jak to będzie, gdy wsiądę na motocykl. Mam nadzieję, że nie będę wówczas o tym myślał, a nawet o tym pamiętał. Wtedy nie będzie to w żaden sposób doskwierało.
Dzięki sprzyjającym warunkom pogodowym zeszłej zimy, Michał Knapp trenował na jeziorze Kneblowo. Niestety przydarzył się też pechowy upadek, który poskutkował kontuzją i konieczną operacją
– Czy dodaje ci motywacji fakt, że tym razem pojedziesz w Tomaszowie przy dopingu z trybun i miejmy nadzieję, do pełna wypełnionej hali?
– W zeszłym roku można to nazwać trochę „smutnymi” zawodami, z racji braku kibiców na trybunach. Teraz na szczęście fani będą mogli zjawić się na arenie i widziałem, że coraz więcej wejściówek znika. Zainteresowanie rośnie, co mnie niezmiernie cieszy. Jest to z pewnością bardzo motywujące. Szczególnie mam na myśli to, że moja rodzina będzie mogła wejść na stadion i mnie na żywo oglądać. Przyjedzie też moja narzeczona z córkami i bardzo mnie to nakręca, że będą obserwować te wszystkie wydarzenia.
– Myślę, że też zjawią się osoby z twojego fanklubu, który zawiązał się zeszłej zimy…
– Mam nadzieję, że ogólnie sporo osób zdecyduje się przyjechać. Na tę chwilę wiem o kilkunastoosobowej grupie z mojego miasteczka, ale jest jeszcze ich więcej, bo część się jeszcze waha. W ubiegłym roku po zawodach w Tomaszowie miałem jeszcze okazję odbyć kilka treningów na jeziorze w swojej rodzinnej miejscowości. Na stronie Misza Knap Racing Team dodaliśmy informację o planowanych jazdach. Wtedy byłem naprawdę zaskoczony, że aż tyle ludzi przyjechało tylko po to, by popatrzeć, jak jeżdżę po tafli jeziora. Mam nadzieję, że chociaż część osób, która była wtedy w styczniu i lutym na moich treningach, przyjedzie do Tomaszowa zobaczyć, jak wygląda jazda na zamkniętym obiekcie. To już są zupełnie inne wrażenia, gdy czterech rajderów staje pod taśmą. Liczę, że nie będzie na Arenie Lodowej żadnych wolnych krzesełek.
Po treningach na zamarzniętej tafli jeziora, trochę więcej miejscowej społeczności dowiedziało się o sporcie, który uprawia Michał Knapp
– A powiedz, jak kwestie sprzętowe? Czy poczynione zostały jakieś zmiany przed nadchodzącymi zawodami?
– Tak, zdecydowanie. Wyremontowaliśmy drugi silnik, który rozleciał mi się na treningach po ubiegłorocznym turnieju. Udało się znaleźć dobrą duszę, która zapłaciła za remont tego silnika. Dzięki temu mamy teraz dwie jednostki, które są w pełni sprawne i gotowe do tego, by je przetestować na treningu przed grudniowymi zawodami. Czekamy jeszcze na wsparcie ze strony organizatorów i PZM-u, którzy zapewnili mi dwa nowe komplety kół. Jak tylko je dostaniemy, to mogę stwierdzić śmiało, że sprzęt będzie gotowy do tego, by walczyć o jak najlepsze miejsca.
– Sprzęt będzie w dobrej kondycji, to myślę, że zdecydowanie będzie można powalczyć o coś więcej, niż przed rokiem. Może nawet pierwsza połowa stawki?
– Gdzieś tam po cichu na to liczę. Nie chcę tego nikomu głośno mówić, choć już teraz właśnie powiedziałem (śmiech). Fantastycznie by było, gdyby udało się wdrapać do pierwszej ósemki i pokonać chociażby Czechów, czy nawet niektórych ze Szwecji. Zobaczymy, jak to wszystko będzie wyglądało na torze. Tak naprawdę dopiero po wyjeździe na lód okaże się, czy nie mam jakiejkolwiek blokady po zeszłorocznym upadku. Liczę na to, że uda mi się powalczyć, choćby z tego względu o którym już wspomniałem, czyli remontów silnika.
– Ten temat musimy poruszyć. Polska federacja otrzymała miejsce na start w Rundzie Kwalifikacyjnej do Indywidualnych Mistrzostw Świata Gladiatorów w szwedzkim Ornskoldsvik. To fantastyczna wiadomość, że będziesz mógł powalczyć o prawo startu w elicie światowego ice speedwaya…
– Dowiedziałem się jakoś tydzień, czy półtorej tygodnia temu od pana przewodniczącego Piotra Szymańskiego, że dostaliśmy miejsce na eliminacje do Grand Prix. Ucieszyło mnie to ogromnie. Indywidualne Mistrzostwa Świata to zawsze było wielkie marzenie i cel, żeby się tam dostać. Ta runda kwalifikacyjna mam nadzieję, że pójdzie nam dobrze. Zadowolony będę chociażby z ósmego miejsca, które premiuje awans do cyklu – do światowej elity. Tak na dobrą sprawę, to Tomaszów Mazowiecki będzie takim głównym sprawdzianem i wyznacznikiem, co w tym roku będę w stanie pokazać wraz ze swoim teamem. Jeżeli finał IME pójdzie w miarę dobrze, to jestem pełen nadziei, że i w Szwecji pójdzie podobnie. Celem jest bowiem awans do GP.
Kolejnymi zawodami dla Michała Knapp po finale IME w Tomaszowie będzie Runda Kwalifikacyjna do GP w Szwecji. Polak potrzebuje tam zająć minimum ósme miejsce, by cieszyć się z awansu
– Wyjazd do Szwecji wiąże się z dużymi kosztami. Czy udało się znaleźć jakichś sponsorów, aby łatwiej było poszerzać te ice speedway’owe horyzonty?
– Jeżeli chodzi o sponsorów, to nadal naprawdę ich brakuje. Tak jak wcześniej wspomniałem, po ubiegłorocznych treningach znalazł się dobry człowiek, który sfinansował naprawę mojego sprzętu. Był on obecny właśnie podczas moich jazd i zafascynował się tym. To jest nasz dobry znajomy, który również ma przeszłość związaną z żużlem. Przyjechał nawet ze swoim strojem i miał okazję przejechać się na moim motocyklu. Stwierdził wówczas: „Dobra Michał, ja ci ten silnik wyremontuję”. Generalnie jeśli chodzi o sponsorów, to poza tym nadal ich nie mamy.
– Michał, dziękuję za rozmowę i do zobaczenia w Tomaszowie. Czy chcesz coś na koniec przekazać kibicom?
– Zachęcam wszystkich kibiców do tego, żeby zdecydowali się obejrzeć te zawody na żywo. Kto spróbuje tego raz, to gdy tylko w przyszłości pojawi się informacja o następnym turnieju, będzie od razu rezerwował bilety. Emocje i adrenalina, jaka towarzyszy tym zmaganiom, jest nie do opisania, nie do podrobienia. Zapraszam wszystkich serdecznie do Tomaszowa Mazowieckiego!
Źródło: inf. własna
Zwrot za pierwszy zakład do 110 PLN z kodem SPEEDWAYNEWS -> sprawdź szczegóły!
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!