W ostatnim czasie sporo dzieje się wokół gorzowskiego żużla. Kolejne sukcesy odnosi Bartosz Zmarzlik, który wskoczył na fotel lidera cyklu Grand Prix. Tytuł mistrza świata w klasie 250cc wywalczył natomiast Oskar Paluch. Niestety dla klubu znad Warty, są też złe wiadomości, takie jak kolejne kontuzje przed fazą play-off. O tych wszystkich kwestiach, porozmawialiśmy z prezesem Stali - Markiem Grzybem. Zapraszamy do lektury!
Damian Kuczyński (speedwaynews.pl): – Zatrzymajmy się na początku przy weekendowych emocjach związanych z Grand Prix. Bartosz Zmarzlik pokazał klasę i wysforował się na czoło klasyfikacji cyklu. Zarówno we Wrocławiu, jak i Lublinie udowodnił, że potrafi już stanąć na wysokości zadania w najważniejszych, kluczowych momentach turnieju, czego w przeszłości mu odrobinę brakowało…
Marek Grzyb (prezes Moje Bermudy Stali Gorzów): – Bartosz Zmarzlik wygląda już teraz pod wieloma względami na bardzo kompletnego zawodnika. Jest perfekcyjnie przygotowany i fizycznie i sprzętowo. Rywalizacja w Grand Prix zawsze jest na najwyższym poziomie, gdyż jadą najlepsi zawodnicy świata. Udowodnił zarówno we Wrocławiu, gdzie wygrał w kapitalnym stylu, jak i w Lublinie, że wcześniejsze dwa złota IMŚ, to nie jest w jego życiu przypadek. Sądzę, że całe środowisko dzisiaj mocno mu kibicuje i trzyma za niego kciuki, aby udało mu się ten trzeci tytuł zdobyć. W jego przypadku to jest konsekwencja bardzo ciężkiej pracy i też spełnienie swoich marzeń.
– Wygląda na to, że teraz głównym rywalem do zdobycia złotego krążka będzie Artiom Łaguta, a nie Maciej Janowski, na co wskazywała początkowa faza cyklu Grand Prix…
– Zawsze tak jest, że ci zawodnicy którzy zaczynają dobrze, później mają ciężej. Tak samo jest w peletonie, kiedy ci, którzy są na niższych pozycjach, później starają się zaatakować tych, którzy są na czele stawki. Ciężko jest wybronić się z takiej presji. Bartkowi udało się w świetnym stylu wejść na fotel lidera. Natomiast nie ukrywajmy, że w czołówce jest kilku zawodników, nie tylko Artiom Łaguta, którzy są głodni takiego życiowego sukcesu. Myślę, że do samego końca będzie zacięta rywalizacja i dopiero w Toruniu, w ostatniej rundzie, wszystko się rozstrzygnie.
Bartosz Zmarzlik po zwycięstwie w 5. rundzie SGP w Lublinie (fot. Patrycja Knap)
– W tym roku nie udało się uzyskać praw do organizacji jednego z turniejów SGP, w tej walce zwyciężył Lublin. Czy teraz, gdy będzie nowy promotor cyklu, Gorzów będzie się starał o przywrócenie jednej z rund na „Jancarza”?
– Tak, jak najbardziej. Pamiętajmy, że należy patrzeć nieco szerzej, na infrastruktury i inne czynniki. Ja jestem nieco zniesmaczony – co wielokrotnie podkreślałem – że spółki skarbu państwa są aż tak zaangażowane w promocję jednego ośrodka żużlowego. Natomiast, tak jak mówiłem już nie raz – takie sytuacje powinni już oceniać bezpośrednio kibice, a nie prezesi.
– Kolejna kwestia, to Oskar Paluch i jego życiowy sukces, ale również wielki sukces dla całego naszego kraju. Czy rośnie w Gorzowie drugi Bartosz Zmarzlik?
– Bardzo chciałbym, żeby Oskar Paluch podążał śladami Bartosza Zmarzlika. Z jakiegoś powodu, to właśnie u nas w Stali Gorzów, na „Jancarzu”, Tomasz Gollob, jak i Bartek i teraz Oskar – zdobywali tytuły mistrza świata. Myślę, że Oskar ma bardzo duże ku temu przesłanki, żeby w przyszłości być nie tylko czempionem w kategorii 250cc, ale również powtórzyć sukces Bartosza Zmarzlika. Ja jestem bardzo dumny z tego, że ci zawodnicy właśnie w naszych barwach zdobywali te jakże prestiżowe tytuły.
– W kontekście Oskara Palucha nasuwa się również pytanie, czy przepis o starcie w lidze od momentu ukończenia 16. roku życia jest słuszny. Czy uważa Pan, że powinno się to jakoś zmodyfikować?
– Jest kilku młodzieżowców, którzy mają problem z tym, by startować w wieku szesnastu lat, głównym problemem jest tutaj miesiąc urodzenia. Nie wiem, czy właśnie na podstawie tego GKSŻ nie powinna się zastanowić, czy ten wiek dopuszczający do startu w lidze, nie powinien być brany „rocznikowo”. Jednak to zostawiam już do dyskusji dla GKSŻ-u i PGE Ekstraligi.
Ceremonia powitania mistrza świata – Oskara Palucha podczas poprzedniego meczu w Gorzowie (fot. Magdalena Magdziarz)
– Stal Gorzów zmaga się obecnie z nawałem kontuzji u zawodników. Jaki jest plan na play-off? W zespole brakuje kilku kluczowych ogniw i nie zanosi się na to, aby powrócili do składu na te najważniejsze w sezonie spotkania…
– Na tę chwilę brakuje już nam czterech zawodników. Są nimi Kamil Nowacki, Wiktor Jasiński, Szymon Woźniak, a teraz dołączył jeszcze Martin Vaculík. Stąd też moja sugestia, po wysłuchaniu komentarzy w telewizji, ze strony Marcina Majewskiego, jest taka, żeby przemyśleć na przyszłość pewne rozwiązania, jakim byłby transfer medyczny. Miałby on działać w momencie, kiedy trzech, lub czterech zawodników z podstawowego składu zmaga się z kontuzją. Transfer medyczny mógłby być również z niższej ligi, taki, żeby nie wypaczał widowiska, ale żeby spróbował stworzyć jakąś „zdrową” rywalizację sportową. Ja w cuda nie wierzę i teraz nie sądzę, że w najbliższym meczu Stali Gorzów w Toruniu zobaczymy choć trochę takiej właśnie rywalizacji.
– Co zamierza zrobić więc Stal Gorzów?
– Jeżeli spojrzy się na mapę transferową, to na tę chwilę nie ma żadnych większych możliwości. Dlatego uważam, że transfer medyczny w przypadku tak wielu kontuzji, jest w stu procentach uzasadnioną ideą. Oczywiście nie mówię już tego w kontekście obecnego sezonu, tylko następnych lat. Tak, aby kibice nie zinterpretowali tego w taki sposób, że Stal Gorzów wymaga jakiś zmian w regulaminie już teraz. Nie oczekujemy tego, bardziej troszczymy się o dobry wizerunek „najlepszej ligi świata”. Taka sytuacja, która spotkała teraz nas, może niestety spotkać w przyszłości każdy inny.
Źródło: inf. własna
Zwrot za pierwszy zakład do 110 PLN z kodem SPEEDWAYNEWS -> sprawdź szczegóły!
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!