Dla Kevina Fajfera, sezon 2020 był przełomowy w kontekście jego kariery. Stał się ulubieńcem fanów, a zarząd klubu widzi w nim wielki potencjał. Pytanie, czy zawodnik Startu Gniezno wytrzyma presję nadchodzącego okresu?
Łatka ulubieńca fanów przyszywana jest zwykle tym zawodnikom, którzy osiągają dobre wyniki zarówno indywidualnie, jak i w barwach danego zespołu. Taka rola to błogosławieństwo i przekleństwo. Na nich opierana jest cała hierarchia zespołu, a kibice mają pewne oczekiwania względem ich postawy. Podręcznikowy przykład to Patryk Dudek. Wychowanek Falubazu Zielona Góra jest uważany za najważniejszy punkt całego zespołu, więc fani oczekują od niego wysokiej średniej biegowej i tego, że poprowadzi on ich klub do upragnionego celu, jakim jest Drużynowe Mistrzostwo Polski. W przypadku słabszej formy i mniejszego dorobku punktowego, zaczynają się wtedy pewne niesnaski i to ten żużlowiec odpowiada za wyniki ogółu. Można więc powiedzieć, że stosunek jest zmienny jak w kalejdoskopie. Co jednak, kiedy ulubieńcem fanów zostaje żużlowiec bez roli lidera?
Ten, kto nie słyszał o zeszłorocznym wyczynie Kevina Fajfera, niech pierwszy rzuci kamieniem. Tak myślałem. Media głośno mówiły o postawie młodego wychowanka Aforti Startu Gniezno, a szczególnie te lokalne. Temat młodego syna Adama rósł na sile, wraz z jego dobrymi występami w lidze. Nikt, szczególnie przed sezonem, nie zakładał takiego scenariusza, że Kevin Fajfer będzie prowadził drużynę do zwycięstwa na własnym obiekcie, a kibice zaczną go witać gromkimi oklaskami.
Kevin Fajfer (fot. media społecznościowe zawodnika)
Sezon 2019 był emocjonalną przejażdżką na diabelskim młynie dla kibiców Startu. To również pierwszy rok, kiedy Kevin miał okazję do spróbowania swoich sił jako główny junior miejscowej drużyny. Stąd pochodził, na tym torze się również wychował, ale miał przed sobą trudne zadanie. W okienku transferowym, gnieźnianie stracili Norberta Krakowiaka i Maksymiliana Bodganowicza. Obaj wyruszyli na podbój PGE Ekstraligi, choć tylko jeden z nich zadomowił się tam na dłuższy okres swojej kariery. Start został z Damianem Stalkowskim, Michałem Lewandowskim, Szymonem Szwacherem i Weroniką Burlagą. Dlatego nie powinna dziwić decyzją o tym, aby zostawić Kevina na ten sezon. Sam zawodnik późno zaczął swoją przygodę z żużlem. Licencję zdał w wieku 18 lat i natychmiast został wypożyczony do PSŻ Poznań. Tam zbytnio nie zachwycał swoimi umiejętnościami i swoją przygodę zakończył ze średnią na poziomie 1,000.
– Uważam, że to doskonały moment na powrót Kevina do Gniezna. Przy odpowiednim przygotowaniu i wsparciu klubu, a nie mam tu wątpliwości, że tak będzie, w przyszłym sezonie wspólnie z Damianem godnie zastąpią Maksa i Norbiego. Wierzę, że ten duet będzie równie skuteczny i sprawi wiele niespodzianek. Cieszy też powrót wychowanka i wiara w to, że w tak ważnym ostatnim sezonie juniorskim, ma moje zaufanie i szansę na duży progres w dalszym rozwoju sportowym – Tak opowiadał Rafael Wojciechowski na łamach sportowegniezno.pl.
Przychodzi moment rozpoczęcia sezonu. Do Gniezna przyjeżdża zespół Zdunek Wybrzeża Gdańsk, w którego składzie znajduje się wychowanek Kacper Gomólski. Kibice będą do niego wrogo nastawieni przez całe spotkanie, podobnie jak do Becha. Cóż za ironia losu, że Duńczyk również miał okazję do reprezentowania barw drużyny z Gniezna. Miało to miejsce w 2015 roku. Fani tłumnie przybywają na stadion. Na godzinę przed pierwszym wyścigiem, kolejka zajmowała większość ulicy Wrzesińskiej. Parcie na żużel było ogromne. Tak też, przyszła pora na debiut w barwach swojego macierzystego klubu.
Dwa punkty w trzech startach to dosyć spodziewany wówczas wynik. Wszyscy kibice jednak zapamiętali moment nieudolnej próby walki z Klingiem, gdzie brak opanowania motocykla sprawił, że Kevin zaliczył groźnie wyglądający upadek. Start przegrał inaugurację, Gomólski zaliczył mecz życia, a juniorka stała pod wielkim znakiem zapytania.
Jak wyglądała reszta sezonu? W kratkę. Średnia biegowa poniżej punktu (0,977), ale Kevin zostawił po sobie dobre wrażenie, szczególnie po dwumeczu z Orłem Łódź w fazie zasadniczej. W obu spotkaniach, Fajfer pokazywał się z dobrej strony i dawał powiew nadziei… Oraz żalu. Żalu, że nie mógł zdecydować się na wcześniejsze zdanie licencji. Kibice pogodzili się z tym dosyć szybko, gdyż nadal pozostawał Damian Stalkowski. Kevin pozostał w Starcie, ale traktowany był jako zawodnik głębokiej rezerwy, a czas miał spędzać na treningach ze swoim ojcem – Adamem.
Kevin Fajfer (fot. Ola Gandurska)
Pomyśleć, że ten nieszczęsny 2020 okaże się dla niego łaskawy. Wakacyjny wyjazd do Łotwy. Ze składu wypada Olivier Berntzon, który nie mógł pogodzić występu w lidze szwedzkiej z meczem przeciwko Lokomotiwowi, i Frederik Jakobsen, przeżywający rodzinną tragedie. Rafael Wojciechowski musi wystawić Kevina Fajfera oraz Jurice Pavlicia. Ten drugi został dawno odstawiony na boczny tor, a dla młodego zawodnika to będzie okazja do zrobienia czegoś wielkiego. Jest on na tyle zdeterminowany, że nie patrzy na stan swojego sprzętu. Treningi łączył z pracą w jednym z serwisów samochodowych, a swoje całe wynagrodzenie przeznaczał na konserwacje sprzętu i jego ulepszenia. Do Dynenburga udaje się bez mechaników i z jednym motocyklem. Może liczyć na wsparcie swoich kolegów klubowych oraz kuzyna, Oskara. Start skazywany jest na łatwą porażkę, a Kevin zostaje wystawiony pod numerem drugim.
Co też się dzieje? Start, oczywiście, przegrywa. Jednakże to Kevin zaskakuje wszystkich swoją postawą, przywożąc ze sobą 6+1, w tym jedno podwójne zwycięstwo z Pavlicem. Nie odstaje on od Olega Michaiłowa, który uważany jest za wielki łotewski talent i sprawia, że porażka nie jest tak olbrzymia, jak mogło się zdawać. Ten mecz to moment przełomowy. Kariera początkującego seniora zaczyna nabierać rozpędu. Klub wspomaga finansowo zawodnika, aby ten ulepszył swój sprzęt i przygotował się na pozostałą część rozgrywek eWinner 1. Ligi Żużlowej. On jeszcze nie wie, że zaraz wykręci dwucyfrowy wynik (11+2) przeciwko Abramczyk Polonii Bydgoszcz, co zaowocuje zdobyciem podziwu ze strony sympatyków czerowno-czarnych. Sam Rafael Wojciechowski, na łamach naszego portalu, opowiadał o swoim zadowoleniu z postawy Kevina Fajfera:
– Jestem bardzo zadowolony z rozwoju Kevina. Jest on idealnym przykładem, że pomimo zakończenia wieku juniora da się rozwijać oraz zdobywać ważne punkty. Daje to też nadzieje dla Damiana Stalkowskiego, dla którego to ostatni sezon jazdy z numerami 6-7. Uważam, że dużą rolę w takim rozwoju odegrała swoboda i zaufanie względem Kevina, który wykorzystuje nadarzające się szansę. Mam nadzieję, że pozostanie tak do końca sezonu.
Właśnie, zaufanie. Już od samej reaktywacji GTM-u można było zauważyć, że jest to jedna z dewiz zarządców drużyny. To oni zdecydowali się sięgnąć po Norberta Krakowiaka, chcącego się odbudować po bardzo trudnym epizodzie w Toruniu. To oni postawili na swoich wychowanków – Mirosława Jabłońskiego i Adriana Gałę. Ten ostatni nie brylował formą w Betard Sparcie, a już sezon później świętował awans ze Startem do pierwszej ligi. Klub stawiał na Oliviera Berntzona, Jurice Pavlica i pokazał, że z odpowiednią dozą zaufania można wykonywać wyniki ponad stan faktyczny.
Kevin Fajfer i Oskar Fajfer (fot. Ola Gandurska)
Czym imponuje kibicom Kevin? Z pewnością swoją pokorą oraz determinacją do przysłowiowego „gryzienia” nawierzchni. Co by niemożna było powiedzieć o wyjazdach do Tarnowa i Ostrowa należy jednak przyznać, że walczył on do samego końca. W wywiadach zachowuje dystans i nie chcę odlatywać w obłoki, co jest dosyć częste przy zawodnikach, którzy nagle wyskakują z fenomenalną formą. Wydaje się skromny, a przede wszystkim spokojny o swoją jazdę, co wskazuje poniższa wypowiedź:
– Cieszę się, że dostałem szansę i ją wykorzystuję. Mam dużo spokoju, dużo pokory i chcę aby jazda mnie cieszyła. Bo jeśli cieszy, to można jeździć po torze naprawdę tam, gdzie się chce. Podstawa to fakt, aby motor dobrze z tobą współpracował, a wtedy można się z każdym ścigać. – Przyznał Kevin w rozmowie z lokalnym portalem.
Koniec sezonu, średnia zdecydowanie lepsza od tej z 2019 roku (1,333), ale również i pozostawione za sobą wrażenie ma również spory udział w tym, że Fajfer otrzymuje kontrakt na sezon 2021. Co więcej, z uwagi na dołączenie Startu do czeskiej Extraligi, będzie on miał okazję do zapoznania się z torami u naszych południowych sąsiadów. Wraz z zaskakującymi wynikami, przyszły również oferty sponsorskie, w tym jedna od firmy Budex. To przedsiębiorstwo budowlane wspiera gnieźnieńskich żużlowców w rozwoju swoich karier, więc można powiedzieć, że trafił on pod bardzo dobry adres.
Piecze nad sprzętem przejęły nowe osoby, doświadczeni mechanicy – Krzysztof Kamiński i Marcin Barciński. Obaj mają za sobą przygody u znanych żużlowych tuz. Ten pierwszy, swój ostatni sezon, spędził u boku Nick’iego Pedersena, ale współpracował już paroma byłymi zawodnikami Startu, takimi jak Davey Watt czy Andriej Kudriaszow. Marcin Barciński współpracował z Emilem Sajftutdinowem. Dzięki takiemu zapleczu, Kevin może pochwalić się dwoma motorami i zapasowymi częściami. Brat, Oliwier, zajął się sprawami marketingowymi, więc można uznać, że rodzinna czynnie angażuje się w poczynania jej członka.
– W końcu mam na czym jeździć i się ścigać. Są więc tego efekty. Szukamy teraz tego co najlepsze, bo mam mnóstwo nowego sprzętu. W sumie kupiliśmy dwa kompletne motocykle, cztery silniki, mój warsztat jest o wiele bogatszy, a wszystko zawdzięczam wspaniałym sponsorom. Przy tej okazji raz jeszcze dziękuję p. Robertowi Koniecznemu i firmie Budex, bo to dzięki nim jest taka zmiana. Ponieśliśmy ogromne nakłady, pierwsze tak duże w mojej karierze. Jest „na grubo”.
Przed Kevinem sezon prawdziwych prób i wyzwań. Po tym, co zademonstrował kibicom w sezonie 2020, oczekiwania względem jego osoby zostały zmienione. Sam zawodnik otrzyma okazję do startowania w innym kraju, co z pewnością wpłynie na jego dalszy rozwój. Pozostaje teraz tylko jedno pytanie: Czy on temu wszystkiemu podoła? Moim skromnym zdaniem, sezon 2021 przyniesie konkretną odpowiedź. Możemy spekulować na postawie treningów, gdzie nawiązywał on walkę z Peterem Kildemandem, ale warunki przygotowawcze są zdecydowanie inne od tych, które panują na meczach. Kluczowe będą starty w Czechach, przeciwko zawodnikom na jego poziomie. Jeżeli spiszę się tam, a z osiągnięciami przyjdzie konsekwencja treningowa, z pewnością zobaczymy nazwisko „Fajfer” dwa razy w składzie meczowym.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!