W czeskich Chocenicach już szykowali się do pierwszych treningów ice speedwaya w tym roku. Jednak tuż przed rozpoczęciem jazd przytrafiła się fatalna sytuacja.
O miłośnikach lodowego speedwaya można powiedzieć, że ostatnie lata ich nie oszczędzają. Kilka poprzednich zim było na tyle ciepłych, że niemożliwe było organizowanie prawie żadnych zawodów na naturalnych torach, czyli takich utworzonych na zamarzniętych zbiornikach wodnych. Teraz, gdy przyszły rzeczywiście silne mrozy, które umożliwiają jazdę, świat nawiedził koronawirus i nie można organizować turniejów. Pozostają więc treningi, które w znakomitej większości, zawodnicy muszą organizować sobie na własną rękę.
Z korzystnej aury pogodowej i ujemnych temperatur chcieli skorzystać w miniony weekend czesi i potrenować w Chocenicach, niedaleko Pilzna. Andrej Diviš już praktycznie ukończył przygotowywanie owalu. Przed rozpoczęciem jazd równał jeszcze tor, pojazdem specjalnie do tego przeznaczonym. Gdy jechał ostatnie okrążenie, z zamiarem zakończenia „kosmetyki”, lód pod autem się załamał i pojazd wpadł do wody. – Musieliśmy wyciąć około stu pięćdziesięciu metrów kwadratowych lodu – mówił Diviš dla portalu Speedway AZ. Samochód ostatecznie udało się wyciągnąć na powierzchnię. – To bardzo duży pech, jechałem ostatnie okrążenie, gdy to się stało – dodaje.
– Wszędzie było ponad dwanaście centymetrów lodu. Szkoda, tor mógłby idealnie przymarznąć jeszcze przez noc i na następny dzień moglibyśmy wreszcie potrenować – mówił rozżalony Andrej Diviš. Poniżej zdjęcia z feralnego wydarzenia.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!