Doczekaliśmy się trzeciego tytułu Indywidualnych Mistrzostw Świata na żużlu dla Polski! W ostatniej rundzie na torze w Toruniu swoją kropkę nad "i" postawił Bartosz Zmarzlik, który dokonał tego, co przepowiadał mu Tomasz Gollob.
Reprezentanci Polski od lat nie mają problemów z tym, by zdobywać co roku całą masę medali – złotych, srebrnych czy brązowych. Sęk w tym, że w rywalizacji indywidualnej wśród seniorów "coś się zacina", czego efektem jest fakt, że ostatni złoty medal Indywidualnych Mistrzostw Świata na szyi naszego rodaka wisiał w 2010 roku. W tym samym roku Sebastian Ułamek jako ostatni biało-czerwony wygrywał finał mistrzostw Europy.
Szczególnie mocno czekaliśmy na to, by któryś z Polaków zapisał się w historii jako mistrz świata – tuż obok Jerzego Szczakiela i Tomasza Golloba. Ten drugi przepowiadał, że największe szanse na powtórzenie sukcesu obu żużlowców ma właśnie Zmarzlik, który dziś spełnił marzenie – nie tylko swoje, ale chyba wszystkich działaczy, sponsorów i sympatyków czarnego sportu, a także i Golloba, którego określa się mianem mentora Zmarzlika.
W tym sezonie faworytem do złota wydawał się być Tai Woffinden, a dość wysokie upatrywało się szanse u Lindgrena, Madsena czy Sajfutdinowa. Zmagania o medale w sezonie 2019 rozpoczęliśmy od zwycięstwa Leona Madsena, który w finale w Warszawie pokonał Lindgrena i Dudka. Zmarzlik z dziesięcioma punktami dopiero na pozycji szóstej. Gdy wydawać by się mogło, że w Krško osiemnaście punktów sprawia, że Zmarzlik wraca do gry o medale mistrzostw świata, Polak znów zawodzi. W Pradze i Hallstavik zdobywa w sumie ledwie szesnaście punktów, ale na plus spisuje się wtedy Dudek. Później wychowanek ZKŻ-u zalicza spadek formy, a rośnie dyspozycja Zmarzlika, który znów inkasuje siedemnaście punktów.
Tyle że nadchodzi Målilla, a Zmarzlik przy swoim nazwisku zapisuje… osiem punktów. Wydaje się, że nadzieje na złoto odjechały, bowiem Leon Madsen łapie kosmiczną formę i sześć punktów zaliczki nad Zmarzlikiem. I dzieje się sporo. Teterow, Vojens i Cardiff to praktycznie show jednego aktora, który inkasuje kolejno: 16, 18 i 15 punktów, a suma 118 oczek daje mu przed ostatnim turniejem we własnej ojczyźnie pewne prowadzenie i siedem punktów przewagi nad Emilem Sajfutdinowem.
W Toruniu do szczęścia nie było potrzeba wiele, choć każdy wiedział, że siedem punktów można bardzo szybko i łatwo roztrwonić. Na wypełnionym po brzegi obiekcie im. Mariana Rose z pewnością dziś zagra jednak Mazurek Dąbrowskiego. I będzie to hymn dla odbierającego złoto Bartosza Zmarzlika. 5 punktów przewagi przed ostatnim biegiem sprawia, że nic i nikt mu już tego nie odbierze!
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!