Niemal 50-letni Greg Hancock jest ikoną speedwaya nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale i na całym świecie. Ma na swoim koncie cztery tytuły Indywidualnego Mistrza Świata, a przed tym sezonem z rywalizacji wycofał się z powodu choroby żony. O tym i o planach na najbliższą przyszłość, porozmawialiśmy z nim po SGP Wielkiej Brytanii w Cardiff.
O tym, że Hancock pojawi się w stolicy Walii wiadomo było od kilku dni. Od razu najbardziej prawdopodobnymi miały być wówczas dwie wersje – że będzie on chciał przekazać informację o zakończeniu kariery lub postara się zabiegać o stałą „dziką kartę” do cyklu Speedway Grand Prix na kolejny sezon. Pierwszy scenariusz się nie sprawdził, a według jego słów chodziło o tę drugą sprawę. Świadczyć o tym może fakt, że Amerykanin do Europy przyleciał tylko na kilka dni i do swojej ojczyzny wrócił krótko po turnieju w Cardiff.
Po zawodach, gdy niemal wszyscy opuścili już park maszyn, można było zastać tam jeszcze tylko ekipy porządkowe oraz właśnie popularnego „Herbiego”. Zapraszamy na lekturę rozmowy z czterokrotnym Indywidualnym Mistrzem Świata, Gregiem Hancockiem.
Stanisław Wrona, speedwaynews.pl: – Witaj Greg, mogę zająć Ci kilka minut?
Greg Hancock, reprezentant Stanów zjednoczonych, czterokrotny Indywidualny Mistrz Świata: – Cześć. Witaj ponownie, chwilę się nie widzieliśmy.
– Tak, prawie dokładnie rok.
– Popatrz, jak ten czas leci.
– Na początek poruszyć chciałbym sprawy prywatne, choć nie chcę być przy tym oczywiście być zbyt ofensywny. Jak czuje się Twoja żona Jennie i jak przebiega jej leczenie?
– Wszystko przebiega dobrze. Leczenie wygląda tak, jak powinno. To po prostu długa, wyboista droga. Bywają ciężkie dni, lecz są również te dobre. Podstawową, ważną rzeczą jest to, że jej stan się poprawia. Na wszystko po prostu potrzeba czasu.
– Jak wiemy, Twoja decyzja o zawieszeniu startów, związana była z jej chorobą. Czy jest widoczny szczęśliwy koniec tej „drogi” i ewentualnie kiedy może to nastąpić?
– Najważniejsze jest to, że moja żona czuje się dobrze. To się głównie liczy. Gdy jest w dobrym stanie, możemy zacząć planować, co będziemy robić dalej. Tęsknię za ściganiem, bardzo chciałbym do tego wrócić. Jeśli otrzymałbym „dziką kartę”, wiedziałbym, że tę część założeń mam już pod kontrolą. Wówczas pozostałoby mi już tylko znalezienie dla siebie miejsca w zespołach ligowych, gdy przyszłaby na to pora. Dla mnie to tylko kwestia czasu, a upewnienie się, że ona czuje się dobrze, to mój główny cel.
– Do końca tegorocznych zmagań w Speedway Grand Prix pozostała jeszcze tylko jedna runda w Toruniu. Wspomniałeś o miejscu w cyklu na zasadzie „dzikiej karty”. Czy zatem chcesz ją otrzymać na przyszły sezon?
– Oczywiście, że tak. To główny powód mojego spotkania w stolicy Walii. Dlatego przyleciałem do Cardiff. Dostałem świetną ofertę od Monster Energy, aby być częścią tego wydarzenia. To wyszło bardzo dobrze, pomiędzy leczeniem mojej żony. Powiedziałem, że fajnie byłoby się tu zjawić. To coś motywującego i inspirującego dla mnie. Miło być ponownie na tej scenie, czuć obecność wszystkich zawodników, ich mechaników oraz oczywiście również przedstawicieli mediów i wszystkich, tworzących to show. Wówczas człowiek orientuje się, jak bardzo za tym tęskni.
– Do tego roku opuściłeś jeden turniej w sezonie 2014 oraz kilka rund z sezonu 2017, zresztą te, które w kalendarzu następowały właśnie po tej w Cardiff. Czy myślisz, że ten Twój rok przerwy od ścigania może mieć jakiś znaczący wpływ na Twoją dyspozycję?
– Może, ale to łatwo powiedzieć. Myślę o tym cały czas, zwłaszcza podczas tego pobytu w Cardiff. Patrzę na to wszystko i zastanawiam się, czy to dobre. Czy nie straciłem zbyt wiele? Jak tylko jednak wychodzę na tor i widzę wszystko, zaczynam to analizować. Moje myśli nastawiają się na „tryb ścigania”, zaczynam patrzeć na ścieżki do jazdy, motocykle, to co robią pozostali z chłopaków. Mój mechanik Rafał (Haj – przyp. red.) współpracuje teraz również z Maćkiem Janowskim. Jest on bardzo mądry, sprytny i zawsze patrzy, aby doglądać jak najlepiej moich interesów. Bardzo się cieszę, że on pomaga Maćkowi, ponieważ uważam, że stanowią świetne połączenie. Rozmawiam z Rafałem bardzo często, dyskutujemy o tym, co się tu dzieje. Wiem, jak sobie radzą pozostali i co robią. To najważniejsze. Nie mogę sobie pozwolić na opuszczenie czegokolwiek (uśmiech).
– Jestem pewny, że śledzisz tegoroczną rywalizację. Co sądzisz o zawodnikach z czołówki oraz o postawie właśnie Maćka? Kibice w Polsce mieli nadzieję, że uda mu się nareszcie skutecznie powalczyć o końcowe podium. Wiemy już, że w tym roku jednak to nie nastąpi, bo nie ma na to już szans. Co możesz powiedzieć o pierwszej trójce, w której znajdują się Bartosz Zmarzlik, Emil Sajfytdunow i Leon Madsen?
– Ta trójka to najbardziej stabilni zawodnicy w tym roku. Ich pozycje nie są dla mnie zatem niespodzianką. Jeśli chodzi o Maćka, to ta kontuzja, która przytrafiła mu się na początku sezonu miała wielki wpływ na jego cały przebieg. Szkoda, że to miało miejsce. On z pewnością jednak będzie kontynuował swój rozwój. Miał już naprawdę świetne występy, jest bardzo solidny. W tym cyklu jest ciężko i czasami próbuje złapać odpowiedni rytm. Maciek z pewnością wróci jeszcze mocniejszy.
– Czy jesteś zaskoczony postawą lidera cyklu, Bartosza Zmarzlika?
– Zaskoczony? Nie. On jest świetny. Pokazuje swoją dumę, determinację. Już tak wiele razy był na podium do tej pory. Bardzo często zajmuje drugie lub trzecie miejsce. On chce być mistrzem świata. W tym momencie bardzo dobitnie nam to pokazuje.
– A co zatem można powiedzieć o Leonie Madsenie? On jest debiutantem w tym gronie, pierwszy raz startuje w nim, jako stały uczestnik, a nadal liczy się w walce o mistrzostwo.
– Racja. On wykorzystuje swoją dobrą dyspozycję, którą ma w tym roku. Wykonuje dobrą robotę. Był bardzo stabilny niemal wszędzie, zdobywał wiele punktów. To podstawowe warunki do tego, aby być mistrzem świata w cyklu Speedway Grand Prix.
– Brakuje Ci tego wszystkiego? Tęsknisz za tą całą otoczką? Jestem niemal pewny, co odpowiesz, jednak ta publiczność jest wspaniała – zarówno w Cardiff, w Warszawie, gdzie było niemal 50 tysięcy ludzi oraz na pozostałych stadionach. Myślę, że Ty nadal należysz do tego cyklu. Jak powiedziałeś, nadal jest szansa, że wrócisz do serii w przyszłym roku z „dziką kartą”. Tęsknisz za tym?
– W zasadzie wyjąłeś mi odpowiedź z ust. Wszystko wygląda dokładnie tak, jak powiedziałeś. W tych chwilach, w których tu byłem, wszystko wróciło bardzo szybko. Oczywiście czułem sympatię kibiców, wszystkich zawodników, czy mechaników oraz również Was – dziennikarzy. Ludzie nadal interesują się tym, co mam do powiedzenia, jak się miewam oraz innymi sprawami. Oczywiście, to żyje. Ja naprawdę za tym tęsknię. Chcę po prostu by moja żona czuła się już dobrze, abym mógł poczynić nowe plany (uśmiech).
– Jeśli wróciłbyś do ścigania, jakie mogą być Twoje założenia odnośnie polskiej ligi? Wszyscy wiemy, jak skończyła się historia w Rzeszowie. Oczywiście mamy nadzieję, że wrócisz do ścigania. Co zatem możesz powiedzieć o swojej ewentualnej przyszłości w Polsce? Czy myślisz, że w grę wchodziłaby Ekstraliga, czy niższa klasa rozgrywkowa?
– Powrót do Ekstraligi byłby czymś wspaniałym. To jedna z tych rzeczy. Jeździłem już w dwóch różnych ligach, zasmakowałem wszystkiego. Nadal przykro mi z powodu tego, co spadło na Rzeszów i co tam się stało. Cały ten plan wyglądał naprawdę dobrze i myślałem, że tak się skończy. Jednak jest już tak, a nie inaczej. Obecnie nie wiem, jak już powiedziałem – na razie nie robiłem konkretnych planów. Jestem otwarty na propozycje i muszę zobaczyć, która będzie wyglądała dla mnie najlepiej i który klub zaprezentuje się najbardziej solidnie i naprawdę będzie chciał dojść ze mną do pozorumienia.
– Jak wiele telefonów odebrałeś w tym roku z polskich klubów?
– Było ich kilka (śmiech). Cieszę się z tego. Nadal się mną interesują. Nie byłem jednak w pozycji, w której mógłbym podjąć taką decyzję.
– W tym roku zatem nie było takiej możliwości?
– Nie. Dziękowałem każdemu, ale nie byłem wówczas zainteresowany.
– To będzie chyba jedno z ostatnich pytań. Co sądzisz o polskiej Ekstralidze? Leszno jest trzeci rok z rzędu najlepszą ekipą w naszym kraju. Jak widać ten zespół jest chyba nie do pokonania.
– Dokładnie tak, pokazują to. Są wspaniali. Wszyscy od numeru pierwszego do siódmego. To świetny zespół. Wiele drużyn przed spotkaniem z Lesznem musi wziąć głęboki oddech i mieć nadzieję, że nie straci zbyt wielu punktów (śmiech).
– Czy na koniec chciałbyś przekazać kilka słów do fanów zarówno w Polsce, jak i na świecie? Co możesz im powiedzieć?
– Ogólnie chciałem wszystkim podziękować za Wasze cudowne wsparcie oraz to, które odnosi się do mojego ścigania, za wszystko. Za to, że stoicie za mną, wysyłacie wiele świetnych wiadomości oraz pozytywnej energii (uśmiech). Czekam niecierpliwie, aby spotkać się z Wami wszystkimi wkrótce ponownie, zarówno na torze, jak i poza nim. Jakkolwiek to tylko będzie możliwe.
– Dziękuję bardzo za rozmowę. Życzę powodzenia oraz zdrowia dla małżonki. Mam nadzieję, że w przyszłym roku spotkamy się poza torem, ale po zakończonych zawodach z Twoim udziałem.
– Dziękuję bardzo. Do zobaczenia (uśmiech).
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!