Czym dla nas, kibiców, jest żużel? Emocjami? Pasją? Zapachem spalonego metanolu i nawierzchnią na nosie? Oczywiście, że tak. Wśród nas są jednak ludzie, którzy czują ten sport jeszcze bardziej. Mowa o fotoreporterach.
Kiedy myślimy o fotografach, pracujących na imprezach żużlowych, przede wszystkim mamy przed oczami obraz osób przewieszonych aparatami, ubranych w stylowe, żółte lub pomarańczowe kamizelki. Ich praca często jest uznawana za, bądź co bądź, prostą. W końcu chodzi tylko o złapanie kilku ciekawych kadrów, późniejszą ich obróbkę i wysłanie folderu do redakcji. Rzadko zastanawiamy się jednak nad inną kwestią. Jak oni czują speedway?
W swoim życiu wielokrotnie miałem przyjemność rozmawiać z osobami, zajmującymi się fotografią podczas turniejów i meczów żużlowych. Początkowo mi też kojarzyli się oni z ludźmi zupełnie nastawionymi na swoją pracę, często zapominającymi o otaczającym ich świecie. Prawda jest jednak zgoła inna. Oczywiście pojawiają się osoby tak myślące, lecz są one w mniejszości.
Zacznijmy od niewyobrażalnie kapitalnych warunków pracy osób, o których mowa. Ten, kto miał możliwość wyjścia na płytę stadionu podczas trwania zawodów, ten wie o czym mowa. Nigdzie nie odczuwa się tak emocji i atmosfery turnieju, jak będąc w samym środku wydarzeń. Drgania, dźwięk, bliskość rywalizacji – to coś, co wydaje się być niewyobrażalne dla „kanapowych” fanów. – Każdy ma swoje ulubione miejsca do fotografowania, największą popularnością cieszy się oczywiście murawa. Fotografowanie z niej jest klasycznym miejscem dla pracy fotografów żużlowych. Pozwala na stosowanie szerokokątnych obiektywów i daje większe możliwości kadrowania. Jedną z ciekawych technik fotograficznych jest tzw. „panning”, czyli panoramowanie, pozwalające dynamicznie uchwycić ruch z ostrym obiektem zdjęcia i płynnie rozmytym tłem – mówi, znany na wielu żużlowych obiektach, fotograf.
Co więcej, także ujęcia zza band są robione w bardzo ciekawych okolicznościach. W końcu kto z Państwa miał przyjemność otrzymać „soczystą” szprycę na twarz? Jest to oczywiście stosunkowo niebezpieczne, lecz także niezapomniane. – Fotografowanie z murawy jest mniej szkodliwe dla sprzętu fotograficznego, który nie dostaje szprycą spod kół motocykli oraz zabójczym dla mechanizmów i elektroniki drobnym pyłem. Taka jest także specyfika tego sportu, że zdarzają się poważne kraksy na torze, w wyniku których motocykle często niesione siłą odśrodkową, lądują poza nim, lecz z tej drugiej strony murawy. Niezrozumiałe jest więc dla wielu ograniczenie miejsc na murawie do dwóch fotoreporterów, po wprowadzeniu nowych regulacji FIM. Murawa jako miejsce fotografowania, jest naprawdę bezpieczna w tym aspekcie – podkreśla.
Dodatkowo, w niektórych klubach wciąż pozwala się fotoreporterom przebywać w parkingu w czasie trwania zawodów. To także doświadczenie, które potrafi zmienić pogląd na całą sytuację. W końcu bez wiedzy o tym, co dzieje się w strefie niedostępnej dla kibica, nie można wydać w pełni uzasadnionych wyroków. – Dla każdego fotografa dobre zdjęcie to takie, które zapada w pamięć, jest w stanie nas poruszyć, wywołuje emocje. W gruncie rzeczy o tym, że jakaś fotografia będzie uznana przez kogoś za bardzo dobrą, decydują przecież subiektywne czynniki. Przyciągające uwagę zdjęcie musi być naturalne. Odbiorca doskonale wyczuwa sztuczność i brak emocji. Fotografowanie w parku maszyn w czasie zawodów dostarcza wiele takich ujęć. Widzimy zawodników bez kasków, na których twarzach rysują się radość, zdenerwowanie, smutek, złość. Na torze tego nie zauważymy. Zawodnicy jeżdżą w kaskach i swoje emocje chowają w sobie, skupiając się na sytuacji podczas wyścigu. Dopiero po zjechaniu do parkingu odreagowują przywieziony wynik. Wielu fanów żużla lubi oglądać fotoreportaż, tzw. „od kuchni”, czyli co dzieje się w parkingu. Podczas zawodów nie mają tej możliwości, więc często wracają myślami do ekscytujących momentów, wielokrotnie przeglądając galerie żużlowe – dodaje.
Na koniec sprawa chyba najbardziej istotna. Plotka o tym, że fotoreporterzy nie znają wyniku, często jest fałszywa. Znaczny ich procent bowiem doskonale wie, co dzieje się na torze. W końcu bez odpowiedniej wiedzy, nie do końca umieliby oni znaleźć sobie odpowiednie miejsce oraz złapać kilka ujęć, które później mogą się okazać tymi najlepszymi. – Na każdych zawodach żużlowych znajdziesz okazję do zrobienia ciekawych zdjęć. W jaki sposób będziesz je relacjonować, zależy już od Ciebie. Ważny jest pomysł na pokazanie rywalizacji oraz to, jak uważnie śledzisz zawody i jak reagujesz na okoliczności. Obecnie na większości imprez mamy wyświetlane wyniki, również pojedynczych biegów na bieżąco. To dość istotna pomoc, także dla fotografa żużlowego. Wiemy, że jego praca polega nie tylko na naciskaniu migawki, ale także na obróbce wykonanych zdjęć i przesyłaniu ich do redakcji. Poza tym sama obsada biegu czy też zmiana taktyczna, dokonana w ostatniej chwili, wytrawnemu fotoreporterowi może dać szereg ciekawych sugestii co do kadrowania i zmiany miejsca do wykonywania zdjęć. Są zawodnicy, którzy lubią atakować szeroko, ale też tacy, którzy szukają swojej szansy blisko „kredy”. Pamiętajmy też o tym, że większość fotoreporterów żużlowych jest również kibicami i bardzo mocno przezywają oni wynik swojej ulubionej drużyny – kończy nasz rozmówca.
Co by nie mówić, chyba niemal każdy z nas, chociaż raz chciałby spróbować posmakować speedwaya właśnie w taki sposób.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!