Sprawa problemów wizowych Chrisa Holdera była już od zimy odmieniana przez wszystkie przypadki. Żużlowiec stracił nawet z tego powodu jedno ze spotkań PGE Ekstraligi, a także kontrakt w Poole Pirates. Teraz okazuje się, że Australijczyk prawdopodobnie nie będzie mógł powrócić zimą do ojczyzny!
Obecnego sezonu mistrz świata z 2012 roku z pewnością nie zaliczy do udanych. Przez większość czasu jego myśli zaprząta nieuregulowana kwestia wizy oraz brak możliwości częstego widzenia się z synem. Jeżeli chodzi o względy sportowe, to rok na Wyspach ma całkowicie stracony, a wyniki w Elitserien (średnia 1,840) i PGE Ekstralidze (1,733) nie przystają liderowi, którym Australijczyk przy swoim potencjale powinien być. Jedenasty sezon Holdera w toruńskim klubie może okazać się ostatnim. Problemy ma również w cyklu Grand Prix. Na dwie rundy przed końcem Holder do bezpiecznej ósmej pozycji traci aż siedemnaście punktów i nie wydaje się, żeby dawał włodarzom cyklu powody do przyznania mu stałej dzikiej karty. W tej sytuacji drogą powrotu do cyklu, ale już na sezon 2020, może być dla niego awans przez Grand Prix Challenge. Aby wystartować w eliminacjach, „Chrispy” musiałby jednak najpierw przebić się przez krajowe sito, tymczasem… na chwilę obecną nawet nie może polecieć do ojczyzny!
– Chciałbym jeździć w Australii. To jednak jest zależne od innych, aktualnych spraw i tego, czy będę mógł wyjechać z Wielkiej Brytanii. Wszystkim, co dla mnie się liczyło w tym roku był powrót i ułożenie tej sprawy. Wróciłem w listopadzie zeszłego roku i wtedy zaczęła się druga runda tego samego. Cały czas walczyłem o tę samą rzecz i tak jakby nigdzie mnie to nie doprowadziło. Poruszam się do przodu i do tyłu. Tak jest wciąż. Na sto procent chciałbym jeździć. Chcę, żeby sprawy wróciły do takiego stanu, w jakim były dawniej. Nie mogę w tej chwili powiedzieć za dużo, bo nie wiem, ile mi wolno mówić. Muszę czekać – tłumaczy Chris Holder w rozmowie z oficjalną stroną cyklu Grand Prix.
Co więcej, cała sytuacja nie jest nawet zależna od 31-letniego zawodnika. – To, co się dzieje, jest po prostu śmieszne. Tyle razy słyszałem „będziemy mieli wiadomości w przyszłym tygodniu”, a to po prostu się nie staje. Nigdy nie byłem w sądzie tyle razy w moim życiu! Wszystko jest przekładane i odwlekane. To frustrujące, bo gdybym mógł jakoś to zmienić, zrobiłbym tak. Takiej możliwości jednak nie ma. Nic nie mogę począć. Muszę to prostu przetrwać do końca i mam nadzieję, że ten koniec nastanie wcześniej niż później. Wydaje mi się, że zbliża się to zakończenie, ale z tymi sprawami nigdy nie wiadomo. Cały czas to się zmienia. To może naprawdę zabrać kawał życia. Staram się jeździć, ale wciąż jestem obciążony tą i innymi sprawami. Gdy już to będzie załatwione, to będę mógł wrócić do mojego życia, iść naprzód i zacząć od nowa. Cały mój plan na obecny rok opierał się dokładnie na tym. Nie miałem pojęcia, że coś takiego nadciąga, gdy wracałem. Nie było najlepiej i przypominało to Dzień Świstaka, dokładnie taką samą sytuację. Chciałbym, żeby była jakaś łatwa droga do wyjścia z tego. Muszę się po prostu przez to przedrzeć i gdy już będzie za mną, to nic nie będzie mnie zniewalać. O to właśnie się staram – zakończył Australijczyk,
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!