Seria „Waszym zdaniem” jest poświęcona w stu procentach Kibicom. To Wy odgrywacie tutaj znaczącą rolę, dzieląc się z nami swoimi opiniami dotyczącymi żużlowego świata oraz będąc głównymi komentującymi różnych wydarzeń.
W związku z epidemią wirusa SARS-CoV-2, nastały ciężkie czasy dla polskiego oraz światowego speedwaya. Wszystkie mecze, które miały zostać rozegrane w kwietniu, musiały zostać odwołane na rzecz bezpieczeństwa kibiców, jak i zawodników czy działaczy klubów. Zapytaliśmy zatem kibiców: jakie według nich mogą być konsekwencje przesunięcia tych wydarzeń?
W sprawie skutków odwołania pierwszych kolejek fani czarnego sportu są podzieleni, ale żyją jedną nadzieją: wszyscy spotkamy się na stadionach i będziemy dopingować nasze drużyny oraz zawodników. Co jednak, jeśli tak się nie stanie? Wojtek Kędziora, kibic Unii Leszno, widzi ciekawe rozwiązanie tego problemu: – Wydaje mi się, że jeśli uda się ruszyć w czerwcu/lipcu i odjechać po prostu 14 kolejek rundy zasadniczej bez play-off, to nie będzie jakiś tragicznych skutków tej sytuacji. Inna sprawa, a trzeba też wziąć to pod uwagę, gdy sezon nie odjedzie w ogóle. Wtedy obawiam się, że w przyszłym sezonie będziemy mieli tylko dwie ligi żużlowe z 10-zespołową Ekstraligą.
Przełożenie wielu spotkań wiąże się również z kolizją terminów ligi polskiej, szwedzkiej, w której jeździ duża liczba polskich zawodników, czy nawet indywidualnych zawodów. W tej sprawie wypowiedział się sympatyk Kolejarza Rawicz: – Jeżeli rozgrywki ruszą w czerwcu czy lipcu, problemem będzie przeładowany terminarz. Obawiam się, że może mieć to bardzo negatywny wpływ na „słabsze” ligi. PGE Ekstraliga to produkt, który się obroni, ale oby nie doszło do sytuacji, że obroni się jako jedyny. – Podobną opinią podzielił się z nami Rafał Liedke, kibicujący drużynie z Częstochowy: – Upchany do granic możliwości kalendarz mógłby spowodować, że niektórzy zawodnicy musieliby dokonać wyboru na rzecz bardziej opłacalnych rozgrywek, co może się odbić na kondycji i rozwoju żużla w niektórych państwach. Mam tu na myśli głównie Francję, Niemcy czy Czechy.
Joanna Radosz, autorka książki „Sztuka wyprzedzania” oraz miłośniczka Lokomotivu Daugavpils, bardzo szczerze wypowiedziała się na dany temat: – Włodarzom lig i imprez międzynarodowych przyjdzie schować dumę do kieszeni i podjąć dialog: co skracamy, jak skracamy, jak reorganizujemy kalendarz, żeby nie wycieńczyć zawodników i odjechać najważniejsze zawody. To będzie ogromny test i w tym momencie nie jestem pewna, ilu z „wielkich” żużlowego świata go zda. W tym środowisku bardzo częste są debaty nad przysłowiową „wyższością świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocą”, a redukcja liczby imprez – na pewnym etapie nieunikniona – wymusza kompromisy na wszystkich stronach.
Są jednak również kibice, którzy mają pozytywne podejście. Takowym podzielił się z nami Marcin Serafin, sympatyk Unii Tarnów oraz Motoru Lublin: – Myślę, że późniejsze rozpoczęcie sezonu nie musi negatywnie wpłynąć na ligowe rozgrywki. W PGE Ekstralidze meczów jest stosunkowo niewiele, dlatego przełożone mecze mogą zostać rozegrane w lipcu, na kiedy tradycyjnie datuje się przerwę. W tym roku w tym miesiącu zdecydowanie mniej ludzi wybierze się na wakacje, dlatego kibice chętniej przyjdą na stadion. Możliwe jest także przedłużenie sezonu. W ostatnich latach sezon dla kibiców wielu drużyn kończył się już 15 sierpnia, co jest stanowczo za wczesną datą.
Fani speedwaya zwracają również uwagę na jedną kwestię całego zamieszania. Chodzi oczywiście o sprawy finansowe klubów oraz zawodników. Jest to jeden z tych aspektów, które mogą zadecydować o dalszej przyszłości wielu drużyn, jednak Natalia Nabożna, która kibicuje Rzeszowskiemu Towarzystwu Żużlowemu, widzi perspektywy, jak zaradzić temu problemowi: – Głównym skutkiem późnego rozpoczęcia sezonu będą przede wszystkim straty finansowe, zarówno klubów jak i zawodników. To na pewno negatywny skutek, ale widzę też pozytywy. Według mnie na stadionach pojawi się większa liczba kibiców, bo każdemu brakuje żużla na żywo i myślę, że gdy rozpocznie się sezon stadiony będą pękać w szwach od kibiców.
Z tego miejsca przechodzimy do naszych kolejnych refleksji. Poruszyliśmy kwestię pobicia rekordu oglądalności żużla w telewizji oraz frekwencji na stadionach. Czy jest to możliwe oraz jak widzą to kibice? Oto jak wypowiadali się zapytani:
Adam Klempka (Unia Tarnów): – Jeśli liga zacznie się z opóźnieniem to myślę, że na początku oglądalność będzie bardzo duża po wyjątkowo długiej przerwie „zimowej”, ale jeśli mecze i zawody będą się musiały odbywać w dużym ścisku, jedne po drugich, to oglądalność szybko spadnie do poziomu poniżej tej z poprzednich sezonów.
Kibic z Rzeszowa: – Rekord oglądalności w TV może paść tylko i wyłącznie, gdyby mecze odbywały się przy zamkniętych trybunach, ponieważ sądzę, że gdy liga ruszy i stadiony będą otwarte dla fanów, to będą tętnić życiem. Każdy jest głodny żużla i jak tylko nadarzy się okazja na oglądnięcie swojej drużyny to jestem pewien, że będzie na stadionie a nie przed tv.
BieRni Motorsport (Unia Leszno): – Frekwencja będzie na pewno na pierwszych meczach ze względu na głód speedwaya, a to, jak żużel jest obecnie prezentowany w TV, działa tylko na plus. Myślę że ten sezon pobije rekord.
Joanna Radosz (Lokomotiv Daugavpils): – Może. I powinien. Teraz jeszcze tego nie odczuwamy, ale pod koniec pandemii, a co dopiero po niej, rąbnie w nas taki kryzys gospodarczy, że żużel może uratować tylko oglądalność i frekwencja.
Jak widać po wypowiedziach, kibice są jednogłośni. Na chwilę obecną musimy jednak zadowolić się innymi rozwiązaniami oglądania speedwaya. Te oferują nam różne stacje telewizyjne, powtarzając mecze z poprzednich sezonów.
W następnym odcinku sprawdzimy, jakie zdanie kibice mają na temat drużyn w polskich ligach bez zagranicznych zawodników oraz czy przerwa w sezonie wpłynie na kondycję żużlowców.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!