Sezon PGE Ekstraligi 2020 powoli zmierza ku końcowi, lada moment dowiemy się które zespoły sięgnęły po jakie medale, które będą mogły cieszyć się z awansu do wyższych lig i komu będzie dane cieszyć się z tytułu Indywidualnego Mistrza Świata. Zbliżający się październik to także okres wprowadzania kolejnych nowinek regulaminowych na przyszły rok.
Dużo mówi się o przepisie, który ma wejść w życie w 2021 roku, mówiący o zawodniku w składzie meczowym do lat 24. Oczywiście takowy żużlowiec musiałby wyjeżdżać na tor podczas zawodów co najmniej dwukrotnie, aby takowa instytucja miała sens. Dekady temu taki przepis nie był w zasadzie nikomu potrzebny, ale wiemy, że obecne realia sprawiają, że speedway staje się coraz bardziej "kompaktowy", innymi słowy kurczy się i należy dbać o młodych zawodników, kończących wiek juniora, aby za chwilę nie musieli kończyć karier…
Zawodników, którzy nie poradzili sobie z tym przejściem z juniora do seniora jest mnóstwo i można byłoby złożyć z tego grona całkiem fajny drugoligowy, a może nawet pierwszoligowy skład. Każdy przypadek jest indywidualny – pech, kontuzje, brak funduszy, brak wsparcia, złe decyzje dotyczące wyboru klubu itd. Przekonamy się w praktyce czy ów przepis będzie przydatny czy też okaże się sztucznym promowaniem zawodników w przedziale wiekowym 22-24, bo przecież jeżeli ktoś jest naprawdę dobry, to nie potrzebuje regulaminu, aby wskoczyć do składu ekstraligowego.
W tym roku też mieliśmy kilka nowinek, m.in. instytucja gościa, która kompletnie wymsknęła się spod kontroli działaczom wielu klubów, bo przypomnijmy, że miała ona dotyczyć wyłącznie przypadków kontuzji lub zakażania się COVID-19. Wówczas w miejsce takiego pechowca miał wskoczyć do składu "gość" z niższych lig. Tymczasem włodarze klubów korzystali/korzystają do woli z wartościowych pierwszoligowców w ramach wzmocnienia się, zamiast uzupełnienia luki w składzie.
Plusem w tym roku było wprowadzenie nowej tabeli biegów. Wielu było sceptyków, co do tej nowinki, bo przecież przez wiele lat byliśmy przyzwyczajeni do starej i sprawdzonej formuły rozgrywania zawodów żużlowych w naszym kraju. Pamiętam nawet przedsezonowe słowa Leona Madsena, którego zapytałem co sądzi o nowej rozpisce meczowej. "Jeżeli coś do tej pory dobrze funkcjonowało, to nie rozumiem, po co to zmieniać" – zasugerował Duńczyk. I trudno się z nim nie zgodzić, ale trzeba przyznać, że nowa tabela biegów stworzyła o wiele więcej możliwości taktycznych dla menedżerów, którzy mogą dowoli żonglować parami, nie czekając na biegi 11-13, kiedy to dochodziło do przetasowań wśród zawodników. Teraz przetasowania mamy co każdą serie i to wpływa na atrakcyjność zawodów.
A co jeszcze można byłoby zmienić/poprawić/wypróbować? Rozmawiając z wieloletnim kierownikiem startu częstochowskiego Włókniarza, Adamem Jasiurskim, doszliśmy do wniosku, że zawodnicy otrzymujący dwukrotnie ostrzeżenie za minimalne ruszanie się pod taśmą, są po prostu zbyt ostro traktowani poprzez wykluczenie. Ono powinno dotyczyć wyłącznie dotknięcia taśmy. Wielokrotnie byliśmy bowiem świadkami, kiedy zawodnik dosłownie drgnął, stojąc praktycznie nieruchomo, ale według regulaminu utrudniał procedurę startu, co graniczy z absurdem. W momencie, kiedy następuje apogeum adrenaliny, stresu i oczekiwania na puszczenie zamka taśmy startowej, ciężko stać w bezruchu, co potwierdzi każdy żużlowiec. Jeżeli już "bawimy się" w ten przepis, to może warto byłoby go nieco złagodzić? I tak oto za dwa ostrzeżenia, zawodnik zamiast wykluczenia, zostałby cofnięty od taśmy na odległość kilkunastu metrów. Kibice czarnego sportu na Wyspach Brytyjskich doskonale znają ten przepis.
To temat, który jest z pewnością warty rozważenia, podobnie jak wiele innych przepisów, które można byłoby zmodyfikować. Jeżeli już decydujemy się na kolejne tomy regulaminów, to dobrze, aby sprzyjały one, chociaż częściowo, głównym uczestnikom widowisk.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!