Sporą niespodzianką było podpisanie kontraktu „warszawskiego” przez Michaela Palm Tofta. Wydawać się mogło, że mający za sobą bardzo dobry sezon Duńczyk bez problemów znajdzie angaż w Polsce.
28-latek zaliczył w tym sezonie bardzo udany sezon na Wyspach, gdzie często notował dwucyfrowe zdobycze. W Polsce nie był do końca znany, lecz dobrymi wynikami z pewnością zainteresował menedżerów kilku klubów z niższych klas rozgrywkowych. Miał się on znaleźć m.in. na liście życzeń włodarzy Euro Finannce Polonii Piła, ale z informacji jakie posiadamy wynika, że nie był to jedyny klub, który widział Palm Tofta w swoim zestawieniu. Sam zainteresowany jednak pytany o dokładną ilość zapytań ucina krótko. – Nie wspomnę nic o chętnych.
W połowie okresu transferowego nasza Redakcja posiadała wiedzę, że lada moment parafuje on umowę w jednym z klubów z 2. Ligi Żużlowej. Kwestią czasu miało być, gdy TS Kolejarz Opole opublikuje stosowny komunikat w mediach społecznościowych z informacją, że Michael Palm Toft jest kolejnym jeźdźcem w kadrze Mirosława Korbela na sezon 2019. Tymczasem okienko dobiegło końca, a angażem pochwaliła się Stal Rzeszów, która poinformowała o „warszawskiej” umowie. Co stanęło na przeszkodzie, by zostać zawodnikiem klubu ze stolicy polskiej piosenki? – Niestety, przydarzyły się problemy techniczne z moim kontem e-mail, więc myślałem, że nigdy nie otrzymałem odpowiedzi od Kolejarza… – dodaje rozczarowany.
W ekipie beniaminka Nice 1. Ligi Żużlowej na brak zawodników w kadrze narzekać nie mogą, zatem czy Duńczyk będzie szukał sobie nowego pracodawcy, aby móc regularnie startować nad Wisłą? – Zobaczymy, co się stanie. Mój polski menedżer szuka opcji, która będzie dla mnie najlepsza – komentuje w rozmowie z portalem speedwaynews.pl.
W zakończonym okienku transferowym w każdej z trzech klas rozgrywkowych podpisało umowy wielu młodych i nieznanych zawodników, a kilku doświadczonych jeźdźców musiało ratować się kontraktami bez aneksów finansowych lub zostało bez klubu. W czym tkwi problem, że np. młodzi Duńczycy w Get Well Toruń mieli łatwiej znaleźć zatrudnienie, niż np. Palm Toft? – Myślę, że w Polsce łatwo jest podpisać kontrakt, potem jest dużo szumu o młodych zawodnikach, którzy chwalą się umowami w waszym kraju, ale nigdy nie będą nawet w składzie. Nigdy nie rozumiałem tego, by podpisywać kontrakt, skoro i tak się go nie uda wykorzystać, więc skupiałem się na lidze angielskiej, aby stać się znacznie lepszym i bardziej dojrzałym zawodnikiem. Jeśli zatem zdecydowałem się, by spróbować sił w Polsce, oznacza to, że wiem, co robię. Nie pochodzę z bogatej rodziny, wszystko co posiadam sam sobie kupiłem, z małym wsparciem sponsorów lub rodziców, którzy na ile mogli, to starali się pomagać mi w rozwoju – kończy nasz rozmówca.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!